Janusz Śniadek Janusz Śniadek
1117
BLOG

Gronkiewicz-Waltz kontra Kopacz

Janusz Śniadek Janusz Śniadek Polityka Obserwuj notkę 12

Wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zostawia suchej nitki na reformie szpitali autorstwa byłej minister zdrowia Ewy Kopacz.

 
 
Historia dopisuje całkowicie zaskakujący, nowy rozdział do sporu w sprawie prywatyzacji służby zdrowia. Sporu pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską. Stroną w tym sporze był i jest również NSZZ „Solidarność”, który wierny ideałom Sierpnia broni Polaków przed utratą poczucia bezpieczeństwa nie tylko zdrowotnego. Prawo i Sprawiedliwość oraz „Solidarność” występują przeciwko robieniu ze zdrowia i życia ludzi przedmiotu gry rynkowej. Gdy te najwyższe wartości stają się towarem, nikt nie może być pewny, czy udzielana mu pomoc medyczna jest wystarczająca czy wykonywane jest tylko to, co się opłaca.
 
Jeszcze mamy w pamięci procesy w trybie wyborczym z 2007 roku o zatajenie przez PO zapisów programowych zapowiadających prywatyzację służby zdrowia albo z 2010 roku, kiedy prezydencki sztab wyborczy PO wypierał się zamiarów prywatyzacji szpitali. Platforma do dziś odżegnuje się od intencji zrobienia ze zdrowia towaru. Najlepszym komentarzem do takich twierdzeń jest wizerunek premiera Tuska z nosem Pinokia na manifestacjach „Solidarności”.
 
Tym bardziej z zaskoczeniem odkryłem niedawno, że PiS i „Solidarność” zyskały najmniej spodziewanego sojusznika. Wiem, jak sensacyjnie to zabrzmi, ale mówię o Hannie Gronkiewicz-Waltz. Mówię o wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej, która używając zarzutów i argumentów Prawa i Sprawiedliwości, niezwykle ostro atakuje ustawę o działalności leczniczej z 2009 roku autorstwa minister Ewy Kopacz. Nie zostawia na tym akcie prawnym suchej nitki. Zarzuca wprost, że rozwiązania „zawarte w ustawie mają charakter antyspołeczny, przeczący zasadom sprawiedliwości społecznej i zadowalający jedynie ich ‘pomysłodawcę’, tj. Ministra Zdrowia”.
  
Sprawa na razie nie przebiła się szerzej do mediów i nie odbiła szerokim echem, bo chodzi o pisemny wniosek do Trybunału Konstytucyjnego złożony po cichu w sierpniu tego roku. Wniosek o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją. Mówiąc ludzkim językiem, dotyczy zmuszenia samorządów do przejęcia finansowania ze swoich budżetów kosztów świadczeń zdrowotnych, bez zapewnienia środków na ten cel. (Konstytucja nakłada obowiązek sfinansowania tych świadczeń na Ministra Zdrowia i NFZ). Ustawodawca nie dopełnił również obowiązku określenia finansowania jako zadania własnego albo zleconego. Brak tym samym podstawy prawnej do takich wydatków. „Takie działanie ustawodawcy jest niezgodne z Konstytucją RP, bowiem zadań samorządu nie można tylko domniemywać” – czytamy w uzasadnieniu. Dopełnienie tego konstytucyjnego obowiązku pociągnęłoby za sobą konieczność zaopatrzenia jednostki samorządowej w odpowiednie do tego zadania środki. Pani prezydent więc grzmi i oskarża:
 
– Brak podania rzeczywistych powodów narzuconych rozwiązań, a wręcz wskazywanie na inne, domniemane przesłanki przeczy zasadzie demokratycznego państwa prawa.
 – Ustawodawca redaguje przepisy w sposób ukrywający rzeczywiste intencje. Dąży do wyeliminowania publicznych zakładów opieki zdrowotnej jako świadczeniodawcy i zastąpienia ich spółkami kapitałowymi.
 – Tak jednoznaczne określenie się ustawodawcy co do odpublicznienia sfery wykonywania świadczeń stoi w sprzeczności z realizacją zadań nałożonych przez Konstytucję RP, czyli obowiązku zapewnienia równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej.
 – Brak będzie instrumentów prawnych do zmuszenia działających na zasadzie komercyjnej podmiotów do wykonywania obowiązku władz publicznych w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli RP.
 – Fakt przekształcenia sam w sobie nie daje żadnych gwarancji polepszenia sytuacji finansowej podmiotu.
– Dla samorządów nałożone obowiązki finansowe mogą okazać się nie do podźwignięcia. Przekazując w sposób utajony zadania dotyczące finansowania świadczeń zdrowotnych, ustawodawca nie bierze pod uwagę, że samorządy nie będą w stanie przejąć nowych ciężarów bez szkody dla zadań własnych realizowanych z mocy ustawy i bez zagrożenia dla prowadzonych inwestycji.  
 
 
Co się stało z panią prezydent Warszawy, że nagle doznała takiego olśnienia? Zmieniła poglądy i idzie drogą Jarosława Gowina? Nic z tych rzeczy. Zwyczajnie chodzi o pieniądze. Jak wszyscy wiemy, pani prezydent bardzo nie lubi płacić. W tym wypadku powody są szczególnie poważne i sprawa dotyczy wszystkich samorządów będących podmiotami tworzącymi dla samodzielnych zakładów opieki zdrowotnej w Polsce. Otóż ustawa o działalności leczniczej autorstwa pani minister Kopacz ma drugie dno i ukrywa rzeczywiste intencje i zagrożenia. PiS i „Solidarność” ostrzegają przed tym od lat. Pani prezydent zaczyna protestować, gdy poczuła cudzą łapę we własnej kieszeni. Zagrożenia dla samorządów są wielkie, a ofiarą padną jak zwykle ludzie.
 
Przypominam sobie wywody minister Kopacz poprzedzające uchwalenie tej ustawy. Tyrady na Komisji Trójstronnej, że jedynym panaceum na bolączki służby zdrowia jest Kodeks handlowy. Zapowiadała zastąpienie przysięgi Hipokratesa wynikającą z kh odpowiedzialnością karną zarządów za działanie na szkodę spółki. „Pierwsza macherka, frontmenka” – jak ją nazwała posłanka Sawicka, obiecując agentom CBA możliwość „kręcenia lodów”, bo „biznes na służbie zdrowia będzie robiony” – przeforsowała w Sejmie ustawę, która zmierza do likwidacji publicznej formy organizacyjno-prawnej wykonywania świadczeń zdrowotnych i zastąpienia jej zwykłymi spółkami kapitałowymi. Stawia to znak zapytania nad możliwością realizacji konstytucyjnej gwarancji dla obywateli równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych przez państwo, niezależnie od sytuacji materialnej.
 
Jest tajemnicą poliszynela, że środków na ochronę zdrowia w systemie jest zwyczajnie za mało. Od dawna twierdzę, że to niedofinansowanie w połączeniu z zapisami ustawy w zamyśle autorów miało chytrze doprowadzić do wymuszenia sprywatyzowania systemu ochrony zdrowia. Dzisiaj tę Amerykę odkryła druga osoba w PO Hanna Gronkiewicz-Waltz i rozpoczęła bezpardonowy atak na chorą ustawę autorstwa głównej macherki i partyjnej koleżanki, obecnie marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Nie bez powodu pani Gronkiewicz bije na trwogę. Bomba tyka, a wybuch kolejnej afery sprokurowanej przez Platformę to tylko kwestia czasu. Już za chwilę okaże się, że podźwignięcie ciężaru zadłużenia publicznych placówek służby zdrowia przez będące często w kłopotach samorządyprzekracza ich możliwości.Aż dziwi, że tylko Rada Warszawy i pani Gronkiewicz-Waltz przejawiają instynkt samozachowawczy.  
 
Coraz częściej widać, jak Platforma Obywatelska się sypie. Niestety, równie wyraźnie widać, że zostanie po niej tylko spalona ziemia.
 
Janusz Śniadek
                                                                                                           

Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka