Janusz Śniadek Janusz Śniadek
886
BLOG

Nie zawsze czas goi rany

Janusz Śniadek Janusz Śniadek Polityka Obserwuj notkę 25

Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i Ojczyźnie podnieśliśmy głowy, pragnąc, aby ten rozpalony w sercach i umysłach płomień nie wygasł. Wierzyliśmy, że ta wspólnie przeżyta żałoba, to solidarne wzruszenie zmienią Polskę na lepszą.
 
W Krakowie odbyły się uroczystości w piątą rocznicę pamiętnego pogrzebu, który 18 kwietnia 2010 r. zgromadził nieprzebrane tłumy, pragnące pożegnać wielkiego Polaka i męża stanu, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego oraz jego małżonkę Marię Kaczyńską. O godz. 17:30 w katedrze na Wawelu, nieopodal grobu Prezydenckiej Pary, odprawiona została msza św. w intencji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej. O godz. 20 w bazylice Mariackiej rozpoczął się koncert. Wspaniałe Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta w wykonaniu orkiestry Sinfonietta Cracovia i Górecki Chamber Choir z solistami z Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy pod dyrekcją Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego poprzedziły dwie kompozycje Mikołaja Góreckiego – Pieśń Rodzin Katyńskich i Matko Najświętsza. Kiedy z katedry wawelskiej przyszedłem do bazyliki Mariackiej, trochę bezwiednie usiadłem na krześle stojącym blisko tego miejsca, na którym siedziałem podczas mszy żałobnej pięć lat temu. Podczas gdy rozbrzmiewała muzyka Mozarta, pamięcią wróciłem do tamtych dni, do dnia katastrofy i do przemówienia, które wygłosiłem na pogrzebie Pary Prezydenckiej.

Przy grobie Jana Pawła II

Msza żałobna w Rzymie. W 2010 r. mijała piąta rocznica śmierci Jana Pawła II. Już ponad rok wcześniej zaplanowaliśmy pielgrzymkę Solidarności do Watykanu, żeby modlić się o beatyfikację ukochanego Ojca Świętego. Rocznica 2 kwietnia kalendarzowo wypadała w tamtym roku w Wielki Piątek, dlatego mszę św. dla naszej pielgrzymki w Bazylice Świętego Piotra wyznaczono na sobotę, 10 kwietnia o godz. 10. Kiedy w pogodny sobotni poranek patriotyzm, ok. godz. 9, jeszcze w małych grupach, przechodziliśmy przez plac św. Piotra do bazyliki, pojawiły się pierwsze SMS-y i rozdzwoniły telefony z porażającą wszystkich informacją. Natychmiast pobiegliśmy do zakrystii, w której oczekiwał na nas kardynał Zenon Grocholewski. Uzgodniliśmy zmianę głównej intencji zaplanowanej mszy. W ten sposób nieco ponad godzinę po katastrofie, w odległym Watykanie, przed ołtarzem znajdującym się za konfesją św. Piotra, grupa ok. 1500 Polaków modliła się żarliwie za ofiary tragedii, z Prezydencką Parą na czele. Po mszy św. i modlitwie przy grobie Jana Pawła II, gdy znowu przechodziliśmy przez plac, podeszła do mnie zapłakana kobieta z pytaniem „Panie Januszu, co teraz będzie z Polską?”. Odpowiedziałem bez wahania: „Skończyło się dekowanie, chowanie za plecy Leszka. Teraz my wszyscy, każdy z nas musi stanąć na pierwszej linii. Dotychczas to prezydent Lech Kaczyński, posługując się wetem, blokował różne bardzo złe i szkodliwe ustawy. To na nim skupiało się główne natarcie »frontu nienawiści«, dyskredytowanie i uwłaczanie Głowie Państwa. Teraz jego zabrakło”.

Następnego dnia, gdy wchodziliśmy na niedzielną mszę do „polskiego” kościoła św. Stanisława w Rzymie, ponownie jedna z pań skierowała do mnie słowa, które brzmią mi w uszach do dzisiaj: „A pan to niech dziękuje Bogu, bo przecież, też mógł być w tym samolocie”. Uświadomiłem sobie, że gdyby nie pielgrzymka do grobu Jana Pawła II, mogłem, reprezentując NSZZ „Solidarność”, polecieć do Katynia rządowym tupolewem, tak jak zdarzyło się to w roku 2000. Nie po raz pierwszy mam za co dziękować Bogu.

Wyśmiewani za niemodny patriotyzm

Wróciłem myślami do rzeczywistości, jaką zastałem po powrocie do kraju. Niezwykłej i nadzwyczajnej, co próbowałem wyrazić w przemówieniu na pogrzebie Prezydenckiej Pary. Stanęła mi przed oczyma Polska zadumana w żałobie, odmieniona na lepsze. Smutek i niespotykana powaga w mediach, flagi narodowe z kirem zatknięte w samochodach i oknach mieszkań w całym kraju. Te tłumy ludzi w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, karnie stojących przez wiele godzin w kolejce do Pałacu, aby skłonić głowę przed „Prezydentem Wartości, Żołnierzem Prawdy, Człowiekiem Solidarności, który dochował wierności ideałom Sierpnia tak jak nikt”. Solidarność Polaków w dniach żałoby, była hołdem-wieńcem pamięci polskich serc, składanym swojemu prezydentowi i wszystkim ofiarom katastrofy. Hołdem dla wielkiego człowieka, który uświadomił Polakom, że rezygnując z wartości, tracimy poczucie wspólnoty, tracimy Polskę. Czuliśmy wtedy wszyscy, że nie ma wolności bez wartości. Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i Ojczyźnie, podnieśliśmy głowy, pragnąc, aby ten rozpalony w sercach i umysłach płomień nie wygasł. Wierzyliśmy, że ta wspólnie przeżyta żałoba, to solidarne wzruszenie, zmienią Polskę na lepszą. Gdy kilka dni przed pogrzebem zwrócono się do mnie w imieniu Jarosława Kaczyńskiego, abym zabrał głos podczas uroczystości w Krakowie, nie wahałem się ani sekundy. Nie miałem cienia wątpliwości, że to będzie moje najważniejsze wystąpienie w życiu. Z czasem utwierdzam się w tym przekonaniu. Jeszcze teraz, po latach, zdarza mi się słyszeć słowa podziękowania od przypadkowo napotkanych ludzi. Pewnego razu w samolocie zwróciła się do mnie stewardesa, ze łzami w oczach mówiąc: „Dziękuję za Kraków!”. Wzruszenie odebrało mi głos. Wiem, że ci wszyscy ludzie kochali Leszka, bo kochają Polskę i czuli, jak bardzo kochał ją Leszek. Łączy nas wszystkich wspólne pragnienie, które stanowi o naszej tożsamości narodowej, wyrażone przez Jana Pietrzaka: „Żeby Polska była Polską”.

Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka